trasa





Krótki wstęp, post faktum.

Bloga zacząłem prowadzić w Biszkeku. Od ponad miesiąca byłem w trasie, zatem pierwsza część moich wspominek jest trochę odgrzewana, ale drogę przez Tadżykistan, Kirgizję, Chiny, Pakistan i Indie opisywałem na gorąco. W Nepalu znowu sobie odpuściłem i zamieściłem tylko trochę zdjęć i opis wycieczki rodzinnej do Jharkot.

Prawie cztery miesiące spędzone w drodze z Krakowa do Kathmandu były jednym z najlepszych kawałków mojego życia. Przebyłem trasę, znalazłem się w miejscach przepięknych, opuszczałem je z żalem, obiecując sobie wrócić tam na pewno. Byłem też w miejscach w których pojawiać się ponownie nie zamierzam. Poznałem wielu fantastycznych ludzi, kontakt z nimi zapewne wpłynie na moją postawę życiową. Przebyta droga oraz wszystko czego doświadczyłem trochę zmieniło mój stosunek do świata. Chciałbym i ja pozostawić po sobie ślad w miejscach, które tak mnie urzekły.

Być może do tych przemyśleń skłoniła mnie dwukrotna wizyta w szkole dla tybetańskich dzieci z Mustangu w Jharkot.


Trasa:

Z Krakowa wyjechałem 29 lipca 2010 przez Słowację, Węgry, Rumunię, Bułgarię, Turcję, Iran, Turkmenistan, Uzbekistan, Tadżykistan, Kirgizję, Chiny, Pakistan, Indie dotarłem do Kathmandu. W Nepalu spędziłem ponad miesiąc, wróciłem do Polski 16 listopada 2010.




piątek, 3 września 2010

Odpoczynek w Biszkeku - początek internetowych zapisków

Taki krótki wstęp - bo nie wiadomo czy biszkecka technika zadziała.
Prośby znajomych o informacje z wycieczki i co tu gadać, lenistwo sprawiły że zdecydowałem podzielić sie tym co zobaczyłem po drodze za pomocą bloggera. Do tej formy komunikacji przekonali mnie radosne chłopaki z No Expirience Expedition, z którymi spędziłem ostatni 1000km. Niestety dzisiaj nasze drogi się rozeszły i wesoła ekipa już pewnie na kazachskiej granicy.
Od ponad miesiąca jestem w trasie, przejechałem prawie 9 tyś km, więc troche trzeba nadrobić.
W kolejnych postach postaram się w miarę chronologicznie opisać to co zobaczylem i kogo spotkalem na trasie. Jest też sporo zdjęć, o ile uda się je zamiescić powinno być dosyc ciekawie.

Przedostatni nocleg z chłopakami z No Exp.Eexp. Luksusów nie było, ale wieczorem jedliśmy najlepsze pomidory świata



a tymczasem stary moskwicz łypał na wszystko krzywym okiem i całą resztą krzywą


2 komentarze:

  1. Hej Andrzeju!!!

    Pozdrowienia z Almaaty!!! Dotarlismy bez przygod, granica poszla gladko asfalcik na poziomie. Miasto rowniez niczego sobie - cywilizacja pelna geba. Wczoraj troche poszalelismy w miejscowych klubach - koniaku nie bylo co prawda, ale przynajmniej hotelowe korytarze nie ucierpialy.

    Dzieki za te kilka wspolnych dni! Szkoda, ze dluzej nie mozna bylo pojezdzic razem. Bedziemy zagladac tu do Ciebie czesto, wiec aktualizuj :).

    pozdr NoExEx

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za dobre słowo. Trzymam kciuki - zwłaszcza za motory, bo troche w d. dostały.

    OdpowiedzUsuń